Ktoś go spotkał w sadzie, ktoś przy ulach, a ktoś inny widział, jak snuje się po parku w czarnym cylindrze i pelerynie czarnej, a światło księżyca w siwych bokobrodach się mu odbija. No to już wiadomo było na pewno, że pan dziedzic Johann von Plehn farmazynem jest tajemniczym, co potrafi się poruszać, ziemi nie dotykając. Grozę to wielką budziło, a kto go spotkał, to albo w gorączkę zapadał, albo przez wiele dni w ogóle odezwać się nie mógł.
O farmazynach i inne bajki ludowe. Pomorze
Autor: Redakcja „Świerszczyka”, 19.05.2025
