Na tym obrazku, to jestem ja.
Czasami w nocy wychodzę reanimować zwierzęta, kiedy mój gburowaty kocur okazuje się nie być znowu taką fajtłapą.
W koszuli nocnej pochylam się nad wszystkimi mieszkańcami ogrodu, z którymi mieszkam.
Ładnie brzmi, no nie?
Zwykle jednak jest to piżama w kratkę, a ogród jest ogródeczkiem i nie znoszę takich długich komarnic, które ocierają się o mnie, kiedy rysuję.
Na imię mam Beata, ale zawsze marzyłam, żeby nazywano mnie Zośką, dlatego moje ilustracje raz robi Zosia, a raz Beata.
Mój syn mówi, że żyję w bajce, i że życie tak nie wygląda.
Wiem, przypominają mi o tym rachunki i lustereczko, które mówi przecie, że nie jestem najpiękniejsza na tym świecie, ani najzdolniejsza. Ale o tym wie każdy, kto urodziił się na wschodzie Polski. Tam się mówi praca, jak praca... Każdy jest ważny.
Uwielbiam pracować, to mam po moim tatusiu, a po mamusi dzielenie się ze wszystkimi.
Więc rysuję, maluję, szyję, lepię, wycinam, fotografuję, pracuję z dziećmi, kopię w ogrodzie, rozmawiam z ludźmi i uwaga: lubię cmentarze.