Javascript is required
Przejdź do treści głównej

Pomóż mi, proszę

Autor: Joanna Szulc, 30.06.2025

Podziel się

W siódmym odcinku Pomagajek dla rodziców (nawiązującym do zabaw proponowanych w „Świerszczyku” nr 7/2025) zastanowimy się, dlaczego warto ćwiczyć z dzieckiem umiejętność proszenia o pomoc i jej przyjmowania. A przy okazji sprawdźmy, na ile sami potrafimy sięgać po wsparcie. Bo z tym to różnie u rodziców bywa…

Rodzice, dziadkowie, bliscy – te osoby w otoczeniu dziecka zwykle dbają o jego potrzeby. Domyślają się, co podać, w czym pomóc. Czasem wręcz wyprzedzają myślą to, co za chwilę może pomyśleć dziecko, a nierzadko wyręczają je przy złożonych zadaniach. Jeśli spojrzeć na sprawę z punktu widzenia kilkulatka, rzeczy „dzieją się same”: pojawia się jedzenie, picie, czyste ubranie, kocyk, poduszka albo ulubiona książka. 
Ale przychodzi taki czas w życiu dziecka, kiedy część dnia zaczyna spędzać z osobami spoza rodziny. Nauczyciele, opiekunowie, koledzy i koleżanki mogą nie wiedzieć, że dziecko czegoś potrzebuje albo chce. Trzeba uczyć je, jak prosić, do kogo zwracać się o pomoc, a komu lepiej nie ufać.
W numerze 7/2025 w rubryce „Urodzinowa podróż Świerszczyka” dziecko znajdzie modele pawia i nosorożca, bo Świerszczyk akurat zawitał do Indii i poznaje faunę tego wspaniałego kraju. W propozycjach zabaw pojawia się wątek sięgania po pomoc. Jak my, dorośli, możemy wprowadzać ten temat do codziennego życia?
 

Halo, potrzebne wsparcie!

Najpierw krótkie ćwiczenie. Wyobraź sobie, że jesteś w jakiejś sytuacji towarzyskiej. Jest grupa ludzi, chcesz przed nimi dobrze wypaść. Masz wykonać jakieś zadanie, ale nie wiesz, jak się do tego zabrać. Albo w trakcie zadania orientujesz się, że nie dasz rady go dokończyć. Okazuje się, że musisz poprosić o pomoc.
 
Co możesz czuć?
  • zdenerwowanie – sprawy nie idą tak, jak chcesz;
  • lęk przed oceną – znajomi pomyślą, że jestem do niczego;
  • złość – nie lubisz być od kogoś zależna/zależny;
  • rozczarowanie – wolisz myśleć o sobie jako o kimś samodzielnym i sprawczym;
  • spokój – nie boisz się proszenia o pomoc, to przecież zupełnie naturalne, że ludzie się wzajemnie wspierają;
  • zadowolenie – miło jest współdziałać.
 

Dlaczego reakcje mogą być tak różne?

Jesteś dorosłą osobą i masz za sobą różne doświadczenia. Być może życie pokazało ci, że trzeba ze wszystkim radzić sobie samemu. Być może lubisz mieć wszystko pod kontrolą, a w każdym razie potrzebujesz złudzenia, że wszystko ogarniasz samodzielnie (złudzenia – bo nawet Robinson Crusoe nie ze wszystkim sam sobie poradził!).
Możliwe też, że jest inaczej: przekonałaś się/przekonałeś się nieraz, że w grupie siła, a oczekiwanie od innych wsparcia nie jest niczym złym.
Różnimy się zarówno doświadczeniami jak i temperamentem, a to wszystko sprawia, że różnie podchodzimy do kwestii proszenia o pomoc.
 

Trochę samodzielnie, trochę z innymi

Człowiek rodzi się całkowicie zależny od innych. Niemowlę nie przetrwa bez opieki dorosłych, którzy go karmią, noszą, chronią przed zimnem i zagrożeniami. Z czasem dziecko zdobywa umiejętności, które dają mu nieco niezależności. Wszystko chce robić samo, a na jakiekolwiek ograniczenia reaguje złością. Dopiero w miarę dorastania człowiek uczy się, że sprawa jest złożona: warto być samodzielnym w pewnych kwestiach, ale także umieć prosić o pomoc i ją przyjmować. Dla dojrzałego człowieka nie jest dobra ani uparta niezależność, ani utrzymująca się zależność (jeśli nie jest uwarunkowana np. chorobą albo niepełnosprawnością). Jesteśmy stworzeni do współzależności – do dawania i brania, bycia w relacji i wzajemnego wspierania się.
 

Dobre wyposażenie na przyszłość

Dlaczego zaczynamy od takiego spojrzenia na sprawę? Bo warto samemu najpierw zrozumieć, jakie emocje budzi w nas, rodzicach sięganie po pomoc.
Może się wydawać, że teraz, gdy mamy małe dziecko, musimy jedynie skupić się na tym, żeby je nauczyć odpowiednich zachowań i sformułowań. Owszem, to też jest ważne (i zaraz do tego przejdziemy). Ale równie ważne jest budowanie w dziecku poczucia, że:
- nie musi wszystkiego umieć i ze wszystkim sobie dawać rady;
- nie jest na świecie samo, są ludzie (nie tylko rodzice), na których może liczyć;
- może sięgać po wsparcie i je dawać – to podstawa szczęśliwego życia;
- to żaden wstyd przyznać, że czegoś się nie wie lub nie umie;
- proszenie o pomoc nie jest słabością ani plamą na honorze.
Taki przekaz znacznie zwiększa szanse, że w przyszłości dziecko będzie budować dobre relacje i że będzie umiało podnieść się po różnych porażkach i trudnościach.

swi_1170x210 baner jubileuszowy.jpg

Pora na konkrety

Naukę sięgania po pomoc najlepiej zaczynać wcześnie, równolegle z nauką samodzielności. Jeśli widzisz, że maluch z czymś się zmaga (np. nie może sięgnąć zabawki z półki) nie działaj automatycznie, pomagając bez słowa komentarza. Zapytaj, czy potrzebuje podpowiedzi (np. żeby wejść na stabilny stołek) albo pomocy. Jeśli potwierdzi, spróbuj nazywać sytuację („Czasem trudno coś zrobić samemu. Mogę ci pomóc. Następnym razem powiedz: Proszę, podaj mi to”).
Dzieci często słyszą w takich sytuacjach lekko sarkastyczne: „Co się mówi?”. To ma sprowokować słowa: „proszę” i „dziękuję”. Czy to skuteczna metoda, by uczyć dziecko proszenia o pomoc? Niekoniecznie. To jedynie sposób na zapamiętanie samych zwrotów. Ale nie idzie za tym przekaz: „Masz prawo czegoś nie umieć albo z czymś nie dawać sobie rady. Możesz wtedy liczyć na pomoc, tylko powiedz, czego potrzebujesz. Warto użyć słowa proszę, a później podziękować”.
Gdy dziecko umie już prosić o coś w domu, przejdź do nauki w innych sytuacjach – w sklepie, w cukierni, na placu zabaw, podczas wizyty u znajomych. „Chce ci się pić? Dobrze, pójdź do cioci i powiedz: poproszę o szklankę wody”. „Ja zapłacę za lody, a ty powiesz: poproszę o waniliowe i truskawkowe”. „Kiedy będziemy u dziadków, zapytaj dziadka, czy naprawi twoje autko. Powiedz: Proszę, zobacz, czy da się coś zrobić z tym kółkiem”.
Nie wszystkie dzieci ochoczo przystąpią do takich wyzwań. Jeśli twoje dziecko potrzebuje więcej czasu, by nawiązać z kimś rozmowę, dopasuj się do niego. Najpierw bądź obok i wspieraj („Zosia chciała cię o coś poprosić. Zosiu, powiesz, o co chodzi?”, „Mój syn pokaże pani, o które smaki lodów prosi”). Z czasem dawaj więcej przestrzeni na działanie – bez presji, ale też bez ciągłego wyręczania dziecka.
 

Instrukcja przed wyjazdem

Następnym etapem jest nauka dbania o zaspokojenie swoich potrzeb wtedy, gdy rodziców nie ma w pobliżu. Pierwszym takim sprawdzianem mogą być np. wakacje spędzane pod opieką dziadków, z którymi dziecko nie przebywa na co dzień. Albo wycieczka pod opieką rodziców kolegi. Albo półkolonie lub kolonie pod opieką obcych dorosłych. Przed takim wydarzeniem trzeba dziecku powiedzieć, co ma zrobić, gdy będzie potrzebowało się napić, odpocząć, skorzystać z toalety, przebrać. Opiekunowie będą na pewno sprawdzać, czy dziecko jest w dobrej formie, ale warto zadbać o to, by ono samo też umiało zwrócić się o wsparcie.
 

W nagłych sytuacjach

Wreszcie – należy zadbać o to, by dziecko wiedziało, co ma zrobić, gdy się zgubi albo straci z oczu swoich opiekunów. Powinno wtedy zostać w tym miejscu, w którym rozdzieliło się z resztą grupy. Głośno zawołać opiekuna. Zwrócić się o pomoc do ludzi – najlepiej do jakiejś rodziny, mamy lub taty z dziećmi, do osoby w mundurze (policjanta, żołnierza, pracownika ochrony, ratownika, harcerza), pracownika sklepu, kolei, stacji benzynowej itp.
Nawet kilkulatek powinien też wiedzieć, czym jest numer alarmowy 112. Jeśli dzieje się coś nagłego, gdyby dorosła osoba, która zajmuje się dzieckiem straciła przytomność, trzeba wybrać na telefonie ten numer i powiedzieć: jak się nazywam, gdzie jestem, co się dzieje – i nie rozłączać się, dopóki osoba, z którą rozmawiam nie powie, że już można.
 
Podziel się